Pewnego razu mąż Kaili opiekował się dziećmi, a ona siedziała na kanapie.
- Strasznie tu jest nudno.. - pomyślała.
- Mój mąż Diego opiekuje się Tofikiem i Gepim, a ja siedzę na kanapie i się nudzę...
- Kaili wyjrzała przez okno i ujrzała ich nowy samolot.
- Hmmm... Może pojadę sama na jakąś wycieczkę w góry, a Diego zajmie się dziećmi?..
- Znów pomyślała patrząc przez okno. Po kilku sekundach zerwała się z kanapy i poszła szukać rzeczy, które pomogą jej w wyprawie.
- No więc tak - Powiedziała gdy rozłożyła wszystkie rzeczy na stole. - To mi będzie potrzebne:
- Wyszła na dwór, zapakowała wszystkie rzeczy do samolotu i wróciła do domu.
- Kotku, lecę na wyprawę! Zaopiekuj się dziećmi!
- Mąż nawet jej nie zauważył, bo biegł na piętro razem z dziećmi. Kaili wyszła i wsiadła do
samolotu.
Po kilku sekundach od wejścia okazało się, że samolot nie chce odpalić.
- Co ja teraz zrobię!? - pomyślała niespokojna Kaili.
Trochę jeszcze popróbowała odpalić, aż w końcu samolot poleciał!
Kaili leciała nad wysokimi lasami, nad rzekami, nad chmurami, nad pagórkami i górami,
aż w końcu dotarła na miejsce! Teraz Kaili znajdowała się w górach.
- Jak tu pięknie! Odwiedzałam kiedyś często to miejsce z rodzicami!
- pomyślała jak wyszła z samolotu.
- Może się przejdę gdzieś? - Znowu pomyślała.
- Hmm pamiętam, że do mojego ulubionego miejsca do jeżdżenia deską idzie się
na wschód . Wyciągnę kompas i sprawdzę gdzie się tam idzie.
- Kaili wyciągnęła kompas i sprawdziła.
- Czyli dobrze pamiętałam! Trzeba iść na wchód, czyli tam!
- Pomyślała i wskazała łapą wschód.
Szła kilkanaście lub kilkadziesiąt minut, aż w końcu dotarła na miejsce.
Wyciągnęła swoją deskę i zaczęła jeździć jak oszalała po całej górze.
Góra była cała ośnieżona, a ze śniegu gdzieniegdzie wystawały przebiśniegi, krokusy
i inne rodzaje kwiatów wiosennych.
Jeździła tak około 15 minut, aż w końcu znudziło jej się to.
Wyciągnęła znowu kompas, sprawdziła gdzie iść i poszła zgodnie z kierunkiem pokazanym na
kompasie. Okazało się, że doszła do miejsca widokowego. Było tam okno przez które było
można ujrzeć łąki, lasy, rzeki i góry nad którymi leciała wcześniej samolotem Kaili.
Kaili zrobiła temu zdjęcia, a potem oglądała lornetką ptaki i inne zwierzęta leśne.
Takie jak sarny, zające czy jelenie.
Potem Kaili poszła znów na wschód. Tam położyła deskę i usiadła na niej.
Wyciągnęła termos i jedzenie w miseczce i zjadła je.
Gdy zjadła pomyślała: - Brr.... Robi się już zimno! Założę szalik żeby było mi cieplej.
Założyła szalik, ochronę na oczy i położyła się na desce. W końcu zasnęła.
Spała spokojnie całą noc, a rano wsiadła do samolotu.
Leciała znowu długo, długo, aż dotarła do domu.
Powitała się z dziećmi i z mężem.
Potem powiedziała do męża: - TO BYŁA WSPANIAŁA PODRÓŻ!
Koniec! :3 :)